sobota, 3 maja 2014

Rain Song - Rozdział VII

Witajcie ^^
Ash Cross wraca z nowym rozdziałem "Rain Song" i doskonale wie, że to na pewno nie jest to, czego się spodziewaliście. Ale, na swoją obronę mam to, że ten rozdział powstał jeszcze jak byłam na poprzednim blogu i nie wiedziałam, nic o waszych koncepcjach na nowy rozdział.
Miłego czytania... 
__________________________________________________________    
     - To jest Ryu Geun-Chan – Jung-Su wskazał Cheon-Sa wysokiego bruneta w rockowej koszulce, podobnej do jednej z koszulek Hany. - Jest trochę dziwny – dodał szeptem, była to wiadomość tylko i wyłącznie dla niej.
      - Ok – powiedziała cicho. - Będę pamiętać.
      Tam gdzie uprzednio siedziała, nie było już niczego. Pusty parkiet do tańczenia. Stoliki i fotele wylądowały w sporym magazynie. Dwoje chłopców których Jung-Su zdążył już jej przestawić, zajętych było montowaniem metalowej sceny. Był to wysoki, mierzący może ponad metr osiemdziesiąt Lee Seung-Joon o pięknych oczach. Były one zimne, ale piękne, obramowane gęstymi czarnymi rzęsami i spoglądające na nią ze znużeniem. Niższy i chyba młodszy nazywał się Lee Min-Soo i był tym „uroczym”. Był szczupły ale umięśniony. Miał też delikatną twarz, trochę dziewczęcą, brązowe duże oczy, długie rzęsy i zgrabne usta a do tego burzę kasztanowych włosów.
      - A ten tutaj to Woo Ju-Won.
      Ju-Won opierał się o ścianę z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Mierzył ją błyszczącymi, ciemnymi oczami. Miał na sobie szarą koszulkę, podkreślającą umięśnione ręce i ciemne spodnie. Włosy, które już dawno nie widziały nożyczek, wchodziły mu w oczy i co rusz zdmuchiwał jej lekceważąco.
      - On też jest dziwny.
      - Czyli każdy jest dziwny?
      - Niekoniecznie – Jung-Su zawahał się. - To Ju-Won i Geun-Chen są najdziwniejsi. Min-Soo jest nawet normalny ale nadal jest dziwny.
      - Dlaczego?
      Wyjął ręce z kieszeni i potargał włosy.
      - Bo przyjaźni się z tamtymi.
      Cheon-Sa westchnęła.
      Jung-Su wciąż opowiadał jej o CML i o tych którzy tu pracowali. Gdy przyszła odpowiednia pora, Jeong-Rin  wyszła pilnować wchodzących do „klubu” ludzi. Było ich mnóstwo, co nie uciekło uwadze Cheon-Sa. Nie lubiła zatłoczonych miejsc.
      Cheon-Sa i Jung-Su wymienili szybkie spojrzenie. Oboje tego nie lubili. Bar kawowy, zwykły bar, klub czy też kawiarnia, nie interesowało ją co to jest, ale powinno zostać trochę miejsca na powietrze. W Seulu i tak było mało drzew.
      Ktoś klepną ją w plecy, odwróciła się za siebie. Stał tam jeden z chłopców, Cheon-Sa nie pamiętała tylko który. Jung-Su opisał go jako „dziwnego”... Jung-Su każdego opisał tym słowem.
      - Jesteś strasznie blada. Dobrze się czujesz? - Zapytał.
      Cheon-Sa przesunęła dłonią po powiekach.
      - Nie lubię tłumów.
      - Czyli nie bywasz często w klubach? - Oparł się o najbliższą ścianę. Ręce skrzyżował na piersi i zmierzył ją spojrzeniem. Nieposkromione włosy lizały mu kark a gdy delikatnie nachylał się do przodu opadały na oczy.
      - Raczej nie.
      - Ah – zbył ją westchnięciem. Jego spojrzenie jednoznacznie mówiło, że nie jest warta żadnych dodatkowych pytań.
      Cheon-Sa cieszyła się, ze światła zostały zgaszone i nie mógł zobaczyć jej wielkich rumieńców.
      - Jeśli źle się czujesz w środku to wyjdź do Jeong-Rin, na zewnątrz przynajmniej będziesz mogła ochłonąć.
      - Ochłonąć? - Cheon-Sa była zszokowana.
      - Chyba nie myślisz chyba, że nie widzę, że nagle zrobiłaś się czerwona? Nagłe uderzenia gorąca, tak? -   Przyłożył palce do ust, jego oczy nieprzyjemnie błyszczały w świetle kilku przygaszonych lamp. -To oznacza przekwitanie, nie jesteś za młoda?
      Z sykiem wciągnęła powietrze.
      Schował ręce do kieszeni, ciemne kosmyki opadły mu na twarz. Gdy chciała się odezwać wyprzedził ją  mówiąc szybko i bez wydechu.
      - Po prostu wyjdź i pomóż Jeong-Rin.
      I znikną we wciąż narastającym tłumie.
      Zimne powietrze uderzyło ją w twarz gdy tylko wyszła na zewnątrz. Jeong-Rin stała odwrócona do Cheon-Sa tyłem. Nie było żadnej kolejki, podchodzili do niej sporadyczni ludzie, dawali jej pieniądze a ona w zamian przybijała na ich nadgarstkach pieczątkę.
      - Ile kosztuje wstęp?
      Dziewczyna na chwile znieruchomiała, a gdy się odwróciła wyglądała na bardziej zdenerwowaną niż zaskoczoną.
      - 3 500 won*
      - To dużo czy mało za wejście do takiego klubu?
      - Mało. Zdecydowanie mało. Dlatego mamy takie tłumy – mówiła cicho i spokojnie. Po tamtej dziewczynie która nie potrafiła wykrztusić ani jednego słowa na widok Cheon-Sa nie zostało już zupełnie nic.
      - Cześć – tuż przed nią nagle wyrósł młody chłopak. Miał czarne, krótko przycięte włosy, głębokie ciemne oczy patrzące na nią z nadzieją.
      - Cześć? - zdziwiła się Cheon-Sa.
      - Czy to jest CML-Night? Tak się tylko pytam. Z czystej ciekawości. Przeglądacie dokumenty? Muszę je mieć ze sobą, żeby wejść?
      Cheon-Sa stała sztywno z otwartymi ustami. Chłopak stał w odległości dwudziesty centymetrów, czekał na odpowiedź. Chciała powiedzieć, że to nie do niej tylko do Jeong-Rin trzeba się zwrócić po bilet, ale gdy spojrzała na nową koleżankę, ta zajęta była rozmową z grupką innych ludzi. Już miała powiedzieć, że nie zna odpowiedzi na jego pytania ale nie zdążyła.
      - Płacisz ze wejście albo wracasz do domu. Krótka piłka co nie? -Ten sam chłopak co wcześniej kazał Cheon-Sa wyjść poza klub, stał teraz przy drzwiach, do piwnicy, opierając się łokciem o framugę. - To jak, wchodzisz czy pasujesz ?
      - Ale ja...
      - Wchodzisz czy nie? Posłuchaj nikt z nas nie ma czasu by stać tu i zajmować się kimś takim jak ty – machną na niego ręką. - Po prostu wchodź – Wyrwał z ręki Jeong-Rin pieczątkę, zdecydowanym gestem pociągną rękę chłopaka i z całej siły uderzył w nadgarstek pozostawiając na nim fioletowe kółko. - Ten jeden raz na mój koszt a teraz zmykaj mi z oczu.
Chłopak uciekł. Jeong-Rin też się wycofała widząc nachmurzaną twarz tego drugiego. Cheon-Sa została z nim sama. Nadal nie pamiętała jego imienia. Zapewne wyłączyła swoją uwagę, gdy Jung-Su starał się jej co nieco o każdym opowiedzieć.
      - Wiesz – powiedział z uśmiechem. - Tak załatwia się sprawy z klubowiczami.
      - Pójdę z torbami.
      - Już poszłaś.
      - Co?
      - Mniejsza o to – włożył ręce do kieszeni dżinsów. Dla Cheon-Sa to było nawet urocze, wyglądał jakby się wstydził. Ale on się nie wstydził. Jego mordercze spojrzenie sprzed chwili i znudzony wyraz twarzy z klubu zniknęły, na ich miejscu pojawił się ironiczny uśmiech. - Odliczę sobie to z mojego długu.
      - Długu? -Spytała.
      - Tak – westchną. - Nie pamiętasz...
      - Ju-Won!
      Cheon-Sa odwróciła się w stronę ulicy. Niedaleko stała dziewczyna w granatowej spódnicy i białej koszuli, jak wycięta ze szkolnego albumu.
      - Mil­cze­nie - przy­jaciel, który nig­dy nie zdradza, więc lepiej teraz, nic nie mów.
       Gorący oddech Ju-Won'a omiótł jej szyje i kark. Cheon-Sa wytrzeszczyła oczy. Było to uczucie przyjemne z dozą czegoś dziwnego. Widziała go pierwszy raz w życiu a on objął ją w talii wtulając twarz w zagłębienie jej szyi.
      - Konfucjusz? Teraz? - Szepnęła równie cicho jak on.
      - Proszę, chuchasz mi w kark.
      - A ty mi nie?
      - Po prostu nic nie mów. Tak będzie dla ciebie najlepiej, dla mnie zresztą też.
      - Ju-Won! - Dziewczyna zmarszczyła brwi, tupnęła nogą i z gniewnym wyrazem twarzy mordowała Cheon-Sa spojrzeniem.
      Cheon-Sa za to spoglądała gdzieś ponad nią, wysoką zabudowę ulic, błyszczące od świateł lampy uliczne, mieszkania i inne budynki. Wieżowce z których mieszkańcy tego rejonu miasta byli tak dumni i na niebo pozbawione gwiazd. Przyćmione szarą mgłą, dymem i spalinami, nie pojawiały się w takim wielkim mieście jak Seul.
      - Ju-Won, co to ma znaczyć? Czemu obejmujesz tą dziewczynę?
      Ju-Won nawet nie drgnął. Cheon-Sa czuła rytmiczne bicie jego serca tuż nad swoim, oddech łaskoczący szyję, przyprawiający o gęsią skórkę i zapach jego skóry. Pachniał jak nowo kupiona książką i kawa. Niezwykłe połączenie.
     - Puść ją – głos dziewczyny był piskliwy, łamał się gdy wypowiadała swoją kwestię. - Ju-Won, czemu to robisz? Czemu ją obejmujesz. Ju-Won! – Jego imię wykrzyczała. Cheon-Sa stała milcząc. Nie widziała nic poza czarnymi kosmykami włosów Ju-Won'a, ale to nawet było dla niej lepiej. Właśnie w tej chwili serce prawie pękło jej na pół. Dziewczyna wymawiała jego imię z dozą uczucia, które on za jej pomocą niszczył. - Bes­tia naj­gor­sza zna nieco li­tości. Ja nie jes­tem bes­tią, więc jej nie znam Ju-Won. Robiąc mi na złość, sam sobie zaszkodzisz.
     Stukot obcasów rozległ się w głuchej ciszy jak tętent końskich kopyt. Cheon-Sa zrzuciła z siebie chłopaka, jak zbędny balast. W jednej chwili tak krótkiej i ulotnej wspomnienia pewnego jesiennego dnia powróciły i chlusnęły ją w twarz jak kubeł zimnej wody. Otrzeźwiała.
     - Co ty wyprawiasz? - Krzyknęła.
     - Nic złego przecież – Wzruszył ramionami. Był całkiem blady.
     - Nic złego? - Cheon-Sa nie ukrywała swojego oburzenia. - Kim dla ciebie są ludzie skoro ja tak potraktowałeś? Wiesz jak to musiało ja zaboleć? Chcesz niszczyć komuś życie? Niszcz, ale ja ciebie nawet nie znam, jej też nie, ale to co zrobiłeś na pewno ją zraniło.
     - Zbyt ona piękna, zbyt mądra zarazem, zbyt mądrze piękna, stąd is­tnym jest głazem. 
     Cheon-Sa od razu rozpoznała cytat, to był Szekspir. Ten chłopak cytował Szekspira?
     Zdumiona przyjrzała się jego twarzy. Był blady, z czarnymi błyszczącymi oczami wiercącymi dziurę w ścianę ponad nią. Żadnych uczuć które można byłoby wyłapać spojrzeniem. A mimo to, on znał Szekspira.
     - Jesteś chamem.
     - Nie za­mie­rzam niena­widzić siebie za to, co zro­biłem co­kol­wiek by to nie było
      - Co? - Kolejny cytat. Tego przynajmniej Cheon-Sa nie znała i choć była prawie pewna, że kiedyś obiło jej się to o uszy, nie potrafiła przypomnieć sobie ani nazwiska autora ani tytułu utworu.
      - Bi-Nal, on jest największym idiotą jaki chodzi po tej ziemi – Jung-Su mówił powoli, ostrożnie chwytając powietrze. Stał w drzwiach, mając idealny widok na tą scenę.
Ciekawe ile wiedział, zaniepokoiła się nagle.
      - Łał – zaczął Ju-Won. - Wiesz, że twoje zdanie w tej sprawie, nic a nic mnie nie obchodzi?
      - Nie jestem pewien, czy czyjekolwiek zdanie cię obchodzi.
      - Tej małej – wskazał na Cheon-Sa. - Mnie uraziło.
      - Chrzań się – warkną Jung-Su. - Jesteś do bani.
* * *
      - Wiesz, nie było aż tak źle – stwierdziła Cheon-Sa.
Szli przez Seongsan-dong, w kierunku domu Cheon-Sa. Księżyc świecił jasno, a chmury płynęły nisko nad ulicą.
      - Nie licząc tych niebieskich drinków – stwierdził Jung-Su.
      - Kto je w ogóle zrobił? I z czego?
      - Kto pyta nie błądzi – Jung-Su podrzucał torebkę Cheon-Sa w górę i śmiał się pod nosem. - Tak je nazywają.
      - Dlaczego?
      Cheon-Sa powoli przyzwyczajała się do grubej krotko Jung-Su która sięgała jej prawie do kolan. Była ciepła, długa i puchata. W sam raz na zimną noc.
      - Bo po spożyciu musisz się pytać o drogę powrotną – kopną leżącą na chodniku puszkę. -Jeśli będziesz w stanie się pytać.
      - Precz z drinkami. Było fajnie.
      Przystanęła na chwilę. Organizm Cheon-Sa nigdy nie słyną z przyswajalności alkoholu. Po jednym kieliszku było ok, po dwóch dało radę, ale kto widział by pić trzy szklanki pod rząd!?
      - Mówisz tak, tylko dla tego, że tamten chłopak ci się spodobał – żalił się Jung-Su.
      - Który?
      - Białe włosy, zielone soczewki, umięśnione ciało i twoje maślane spojrzenie – gestykulował wymachując rękoma na chybił trafiał. - To – wskazał na swoje oczy. - Widzi wszystko, Bi-Nal.
      - Nie prawda!
      - Jakbym cię stamtąd niewyciąganą, to byś zaczęła się ślinić.
      - Ej, nie był wcale taki przystojny. A przynajmniej nie tak, jak najprzystojniejszy chłopak którego znam –  uśmiechnęła się a na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Jung-su nie wiedział, czy to przez alkohol czy jakieś miłe wspomnienie.
      Byli już nie daleko. Widzieli już rysujący się w oddali zarys domu. Uliczka była wąska i pusta, mieszkania Cheon-Sa znajdowało się na jej końcu. Żółte okna kontrastowały z ciemną nocą.
      - Kogo masz na myśli? - Jung-Su zatrzymał się przed bramą.
      - Jak to kogo? Alex'a Kwang.
      - On był gejem.
      - Przystojnym gejem.
      Roześmiała się w niebo głosy. W takim stanie nawet nie rozpoznawała, że to był jej głos. Pomyślała jedynie, że jeśli to jej własny śmiech, to jest okropny.
      Jej myśli podryfowały w kierunku innego wspomnienia niż Alex Kwang i jego tęczowe włosy. Na przeciw Ju-Won'a, któremu przez cały wieczór rzucała mordercze spojrzenia i ku Jung-Su który kręcił tylko na to głową: Chrzań go, Bi-Nal. Tak tylko dajesz mu satysfakcje.
      Cheon-Sa chciała tak zrobić, ale nic nie mogła poradzić na to, że w myślach torturowała go na najbardziej wyszukane sposoby. Oj a takich znała wiele -z telewizji oczywiście.
      Crystal czyniła to samo. Wpatrywała się nieprzerwania w Cheon-Sa i mordowała skrytych fantazjach. Trafiła kosa na kamień, myślała zacierając ręce - gdzieś między jednym a drugim zdaniem piosenki śpiewanej przez Ju-Won'a.
      Miał przyzwoity głos, nawet dobry. Ale śpiewając do rozhisteryzowanego tłumu:
Zakochałaś się we mnie, zakochałaś się we mnie
Roztopiła cie moja słodka miłość
Zakochałaś się we mnie, zakochałaś się we mnie
Zaczarowało cię moje spojrzenie
Spójrz w moje oczy, zakochałaś się we mnie
Spójrz w moje oczy, zakochałaś się we mnie”**
      Nie podbijał jej serca. Nawet po dziesięciu niebieskich drinkach, kategorycznie nie! Bo była by wtedy dwa metry pod ziemią, ale to już inna kwestia.
      Zamilkła i ukradkiem spojrzała w stronę Jung-Su. Czubkiem buta odrzucał z drogi kamyczki. Zastanawiała się nad tym, co by powiedział, gdyby wyznała mu co przypomniało jej się podczas sytuacji przed klubem. Byłby zły, czy wciekły?
      - Jung-Su – zaczerpnęła powietrza. -W tedy, przed klubem pomyślałam o Chang-Min'gu.
Zamarł.
      - Po co to roztrząsać Bi-Nal - ostrożnie warzył każde słowo. - Jedyne o czym mogę cię zapewnić jest to, że obaj są siebie warci.
      - Ja o tym wiem. Tylko pomyśl Jung-Su, że wtedy to ja stałam po drugiej stronie...
      - Za to ja nadal jestem na tym samy miejscu - przerwał jej swoim szeptem.
      - Co?
      - Nic – Jung-Su włożył w jej ręce torebkę i oddalił się o kilka metrów - Wyśpij się porządnie. Przyjdę po ciebie o piętnastej.
      Pomachał jej na pożegnanie.
      Cheon-Sa długo stała dworze obserwując jego oddalającą się sylwetkę. Gdy znikł już całkowicie, w głowie ukazał jej się ponownie ten straszny obraz. Złote liście drzew, jesienny chmurny dzień i łzy palące twarz niczym kwas.
      Głęboko zaczerpnęła powietrza i odgoniła złe myśli.
      - Co było i nie jest nie pisze się w rejestr – szepnęła. - Walcz Cheon-Sa – dodała równie cicho.
__________________________________________________________
*3 500KRW -Przeliczając na PLN suma wynosi około 10 zł.

6 komentarzy:

  1. zaginęłaś ostatnio -,-
    a ja myślałam, ze jak utrzymałaś nn codziennie jak ostatnio... a ja zaglądam i dupera za przeproszeniem ;P
    dziekuję za koma na moim bloogu i odwiedziny, bo w sumie dawno Cię nie było w tym blogowym świecie ;) hmmm pytasz o ten czas no jakoś muszę wszystko ze sobą pogodzić ^^
    co do Twojego opowiadania, nie że ten... ale albo ja wyszłam z formy, albo mi się dziś jakoś wyjątkowo nie podobało ;p
    przepraszam za moją surowość, ale serio..
    ale podobało mi się to, ze trochę było dziś poezji ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaa! Nazwała go chamem! Aaa! Wreszcie!
    Co oni wszyscy z tym Szekspirem? xd
    I te ciche aluzje Jung-Su, które po prostu rozwalają... *-*
    Pomijając pierwsze reakcje... Zaczynam łapać, że zostawił ją chłopak.I zapamiętałam nawet, kim jest Jung-Su, Ju-Won i Hana. Jestem z siebie dumna. I z ciebie też, bo pomimo zjadania literek, podoba się. :P
    Co do mnie - obecnie jestem na etapie dodawania fabuły do głupoty bohaterów. Trzeba ogarnąć im trochę życie, bo na razie to wszyscy nawzajem się zabijają. xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chcesz, zapraszam do mnie na rozdział VIII, świeżo wstawioony :P

      Usuń
  3. czytając te opowiadanie, nie dość, że się nauczę ciekawych imion to jeszcze walut :D
    mi się podoba :)


    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. W dalszym ciągu nie wiem kto jest kto, ale już wiem kto jest dziewczyna a kto chłopakiem :D zawsze postęp... No i rozróżniam główną bohaterkę. Ogólnie rzecz biorąc, w tym fragmencie postawiłaś na odczucia i widoki. Właściwie nie ma opisu zdarzeń tylko opis tego co w tym czasie bohaterka widziała. Nie jest to błąd, wprowadza taki nastrój pogubienia. Jakbyś przebywał w bardzo ciemnym pomieszczeniu, we mgle, widzisz tylko strzępy kształtów i teraz zgaduj co oni robią. Ciekawa stylistyka, mam tylko nadzieję że nie będziesz tak ciągnęła za długo, bo trzeba też trochę rozjaśnić, opisać fakty.
    Podoba mi się określenie na Cheon-Sa po dziesiątym drinku...

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG, fucktycznie zapomniałam o tym, że prowadzę bloga. I zapomniałam, o tym że miałam do Ciebie wpadać XD
    Mam nadzieję, że się nie obraziłaś. W każdym razie... Jeżeli pozwolisz nadrobię zaległości w czytaniu twojego bloga w ciągu dwóch tygodni. Ehhh... Straszenie przepraszam!!!

    OdpowiedzUsuń

Obserwują