Witajcie ^^
Ash Cross wraca z nowym rozdziałem "Rain Song" i doskonale wie, że to na pewno nie jest to, czego się spodziewaliście. Ale, na swoją obronę mam to, że ten rozdział powstał jeszcze jak byłam na poprzednim blogu i nie wiedziałam, nic o waszych koncepcjach na nowy rozdział.
Miłego czytania...
__________________________________________________________
- To
jest Ryu Geun-Chan – Jung-Su wskazał Cheon-Sa wysokiego bruneta w
rockowej koszulce, podobnej do jednej z koszulek Hany. - Jest trochę
dziwny – dodał szeptem, była to wiadomość tylko i wyłącznie
dla niej.
- Ok
– powiedziała cicho. - Będę pamiętać.
Tam
gdzie uprzednio siedziała, nie było już niczego. Pusty parkiet do
tańczenia. Stoliki i fotele wylądowały w sporym magazynie. Dwoje
chłopców których Jung-Su zdążył już jej przestawić, zajętych
było montowaniem metalowej sceny. Był to wysoki, mierzący może
ponad metr osiemdziesiąt Lee Seung-Joon o pięknych oczach. Były
one zimne, ale piękne, obramowane gęstymi czarnymi rzęsami i
spoglądające na nią ze znużeniem. Niższy i chyba młodszy
nazywał się Lee Min-Soo i był tym „uroczym”. Był szczupły
ale umięśniony. Miał też delikatną twarz, trochę dziewczęcą,
brązowe duże oczy, długie rzęsy i zgrabne usta a do tego burzę
kasztanowych włosów.
- A
ten tutaj to Woo Ju-Won.
Ju-Won
opierał się o ścianę z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Mierzył
ją błyszczącymi, ciemnymi oczami. Miał na sobie szarą koszulkę,
podkreślającą umięśnione ręce i ciemne spodnie. Włosy, które
już dawno nie widziały nożyczek, wchodziły mu w oczy i co rusz
zdmuchiwał jej lekceważąco.
- On
też jest dziwny.
- Czyli
każdy jest dziwny?
- Niekoniecznie
– Jung-Su zawahał się. - To Ju-Won i Geun-Chen są najdziwniejsi.
Min-Soo jest nawet normalny ale nadal jest dziwny.
- Dlaczego?
Wyjął
ręce z kieszeni i potargał włosy.
- Bo
przyjaźni się z tamtymi.
Cheon-Sa
westchnęła.
Jung-Su
wciąż opowiadał jej o CML i o tych którzy tu pracowali. Gdy
przyszła odpowiednia pora, Jeong-Rin wyszła pilnować wchodzących
do „klubu” ludzi. Było ich mnóstwo, co nie uciekło uwadze
Cheon-Sa. Nie lubiła zatłoczonych miejsc.
Cheon-Sa
i Jung-Su wymienili szybkie spojrzenie. Oboje tego nie lubili. Bar
kawowy, zwykły bar, klub czy też kawiarnia, nie interesowało ją
co to jest, ale powinno zostać trochę miejsca na powietrze. W Seulu
i tak było mało drzew.
Ktoś
klepną ją w plecy, odwróciła się za siebie. Stał tam jeden z
chłopców, Cheon-Sa nie pamiętała tylko który. Jung-Su opisał go
jako „dziwnego”... Jung-Su każdego opisał tym słowem.
- Jesteś
strasznie blada. Dobrze się czujesz? - Zapytał.
Cheon-Sa
przesunęła dłonią po powiekach.
- Nie
lubię tłumów.
- Czyli
nie bywasz często w klubach? - Oparł się o najbliższą ścianę.
Ręce skrzyżował na piersi i zmierzył ją spojrzeniem.
Nieposkromione włosy lizały mu kark a gdy delikatnie nachylał się
do przodu opadały na oczy.
- Raczej
nie.
- Ah
– zbył ją westchnięciem. Jego spojrzenie jednoznacznie mówiło,
że nie jest warta żadnych dodatkowych pytań.
Cheon-Sa
cieszyła się, ze światła zostały zgaszone i nie mógł zobaczyć
jej wielkich rumieńców.
- Jeśli
źle się czujesz w środku to wyjdź do Jeong-Rin, na zewnątrz
przynajmniej będziesz mogła ochłonąć.
- Ochłonąć?
- Cheon-Sa była zszokowana.
- Chyba
nie myślisz chyba, że nie widzę, że nagle zrobiłaś się
czerwona? Nagłe uderzenia gorąca, tak? - Przyłożył palce do ust,
jego oczy nieprzyjemnie błyszczały w świetle kilku przygaszonych
lamp. -To oznacza przekwitanie, nie jesteś za młoda?
Z
sykiem wciągnęła powietrze.
Schował
ręce do kieszeni, ciemne kosmyki opadły mu na twarz. Gdy chciała
się odezwać wyprzedził ją mówiąc szybko i bez wydechu.
- Po
prostu wyjdź i pomóż Jeong-Rin.
I
znikną we wciąż narastającym tłumie.
Zimne
powietrze uderzyło ją w twarz gdy tylko wyszła na zewnątrz.
Jeong-Rin stała odwrócona do Cheon-Sa tyłem. Nie było żadnej
kolejki, podchodzili do niej sporadyczni ludzie, dawali jej pieniądze
a ona w zamian przybijała na ich nadgarstkach pieczątkę.
- Ile
kosztuje wstęp?
Dziewczyna
na chwile znieruchomiała, a gdy się odwróciła wyglądała na
bardziej zdenerwowaną niż zaskoczoną.
- 3
500 won*
- To
dużo czy mało za wejście do takiego klubu?
- Mało.
Zdecydowanie mało. Dlatego mamy takie tłumy – mówiła
cicho i spokojnie. Po tamtej dziewczynie która nie potrafiła
wykrztusić ani jednego słowa na widok Cheon-Sa nie zostało już
zupełnie nic.
- Cześć
– tuż przed nią nagle wyrósł młody chłopak. Miał czarne,
krótko przycięte włosy, głębokie ciemne oczy patrzące na nią z
nadzieją.
- Cześć?
- zdziwiła się Cheon-Sa.
- Czy
to jest CML-Night? Tak się tylko pytam. Z czystej ciekawości.
Przeglądacie dokumenty? Muszę je mieć ze sobą, żeby wejść?
Cheon-Sa
stała sztywno z otwartymi ustami. Chłopak stał w odległości
dwudziesty centymetrów, czekał na odpowiedź. Chciała powiedzieć,
że to nie do niej tylko do Jeong-Rin trzeba się zwrócić po bilet,
ale gdy spojrzała na nową koleżankę, ta zajęta była rozmową z
grupką innych ludzi. Już miała powiedzieć, że nie zna odpowiedzi
na jego pytania ale nie zdążyła.
- Płacisz
ze wejście albo wracasz do domu. Krótka piłka co nie? -Ten sam
chłopak co wcześniej kazał Cheon-Sa wyjść poza klub, stał teraz
przy drzwiach, do piwnicy, opierając się łokciem o framugę. - To
jak, wchodzisz czy pasujesz ?
- Ale
ja...
- Wchodzisz
czy nie? Posłuchaj nikt z nas nie ma czasu by stać tu i zajmować
się kimś takim jak ty – machną na niego ręką. - Po prostu
wchodź – Wyrwał z ręki Jeong-Rin pieczątkę, zdecydowanym
gestem pociągną rękę chłopaka i z całej siły uderzył w
nadgarstek pozostawiając na nim fioletowe kółko. - Ten jeden raz
na mój koszt a teraz zmykaj mi z oczu.
Chłopak
uciekł. Jeong-Rin też się wycofała widząc nachmurzaną twarz
tego drugiego. Cheon-Sa została z nim sama. Nadal nie pamiętała
jego imienia. Zapewne wyłączyła swoją uwagę, gdy Jung-Su starał
się jej co nieco o każdym opowiedzieć.
- Wiesz
– powiedział z uśmiechem. - Tak załatwia się sprawy z
klubowiczami.
- Pójdę
z torbami.
- Już
poszłaś.
- Co?
- Mniejsza
o to – włożył ręce do kieszeni dżinsów. Dla Cheon-Sa to było
nawet urocze, wyglądał jakby się wstydził. Ale on się nie
wstydził. Jego mordercze spojrzenie sprzed chwili i znudzony wyraz
twarzy z klubu zniknęły, na ich miejscu pojawił się ironiczny
uśmiech. - Odliczę sobie to z mojego długu.
- Długu?
-Spytała.
- Tak
– westchną. - Nie pamiętasz...
- Ju-Won!
Cheon-Sa
odwróciła się w stronę ulicy. Niedaleko stała dziewczyna w
granatowej spódnicy i białej koszuli, jak wycięta ze szkolnego
albumu.
- Milczenie
- przyjaciel, który nigdy nie zdradza, więc
lepiej teraz, nic nie mów.
Gorący
oddech Ju-Won'a omiótł jej szyje i kark. Cheon-Sa wytrzeszczyła
oczy. Było to uczucie przyjemne z dozą czegoś dziwnego. Widziała
go pierwszy raz w życiu a on objął ją w talii wtulając twarz w
zagłębienie jej szyi.
- Konfucjusz?
Teraz? - Szepnęła równie cicho jak on.
- Proszę,
chuchasz mi w kark.
- A
ty mi nie?
- Po
prostu nic nie mów. Tak będzie dla ciebie najlepiej, dla mnie
zresztą też.
- Ju-Won!
- Dziewczyna zmarszczyła brwi, tupnęła nogą i z gniewnym wyrazem
twarzy mordowała Cheon-Sa spojrzeniem.
Cheon-Sa
za to spoglądała gdzieś ponad nią, wysoką zabudowę ulic,
błyszczące od świateł lampy uliczne, mieszkania i inne budynki.
Wieżowce z których mieszkańcy tego rejonu miasta byli tak dumni i
na niebo pozbawione gwiazd. Przyćmione szarą mgłą, dymem i
spalinami, nie pojawiały się w takim wielkim mieście jak Seul.
- Ju-Won,
co to ma znaczyć? Czemu obejmujesz tą dziewczynę?
Ju-Won
nawet nie drgnął. Cheon-Sa czuła rytmiczne bicie jego serca tuż
nad swoim, oddech łaskoczący szyję, przyprawiający o gęsią
skórkę i zapach jego skóry. Pachniał jak nowo kupiona książką
i kawa. Niezwykłe połączenie.
- Puść
ją – głos dziewczyny był piskliwy, łamał się gdy wypowiadała
swoją kwestię. - Ju-Won, czemu to robisz? Czemu ją obejmujesz.
Ju-Won! – Jego imię wykrzyczała. Cheon-Sa stała milcząc. Nie
widziała nic poza czarnymi kosmykami włosów Ju-Won'a, ale to nawet
było dla niej lepiej. Właśnie w tej chwili serce prawie pękło
jej na pół. Dziewczyna wymawiała jego imię z dozą uczucia, które
on za jej pomocą niszczył. - Bestia
najgorsza zna nieco litości. Ja nie jestem
bestią, więc jej nie znam Ju-Won. Robiąc mi na
złość, sam sobie zaszkodzisz.
Stukot
obcasów rozległ się w głuchej ciszy jak tętent końskich kopyt.
Cheon-Sa zrzuciła z siebie chłopaka, jak zbędny balast. W jednej
chwili tak krótkiej i ulotnej wspomnienia pewnego jesiennego dnia
powróciły i chlusnęły ją w twarz jak kubeł zimnej wody.
Otrzeźwiała.
- Co
ty wyprawiasz? - Krzyknęła.
- Nic
złego przecież – Wzruszył ramionami. Był całkiem blady.
- Nic
złego? - Cheon-Sa nie ukrywała swojego oburzenia. - Kim dla ciebie
są ludzie skoro ja tak potraktowałeś? Wiesz jak to musiało ja
zaboleć? Chcesz niszczyć komuś życie? Niszcz, ale ja ciebie nawet
nie znam, jej też nie, ale to co zrobiłeś na pewno ją zraniło.
- Zbyt
ona piękna, zbyt mądra zarazem, zbyt mądrze piękna, stąd istnym
jest głazem.
Cheon-Sa
od razu rozpoznała cytat, to był Szekspir. Ten chłopak cytował
Szekspira?
Zdumiona
przyjrzała się jego twarzy. Był blady, z czarnymi błyszczącymi
oczami wiercącymi dziurę w ścianę ponad nią. Żadnych uczuć
które można byłoby wyłapać spojrzeniem. A mimo to, on znał
Szekspira.
- Jesteś
chamem.
- Nie zamierzam
nienawidzić siebie za to, co zrobiłem
cokolwiek by to nie było
- Co?
- Kolejny cytat. Tego przynajmniej Cheon-Sa nie znała i choć była
prawie pewna, że kiedyś obiło jej się to o uszy, nie potrafiła
przypomnieć sobie ani nazwiska autora ani tytułu utworu.
- Bi-Nal,
on jest największym idiotą jaki chodzi po tej ziemi – Jung-Su
mówił powoli, ostrożnie chwytając powietrze. Stał w drzwiach,
mając idealny widok na tą scenę.
Ciekawe
ile wiedział, zaniepokoiła się nagle.
- Łał
– zaczął Ju-Won. - Wiesz, że twoje zdanie w tej sprawie, nic a
nic mnie nie obchodzi?
- Nie
jestem pewien, czy czyjekolwiek zdanie cię obchodzi.
- Tej
małej – wskazał na Cheon-Sa. - Mnie uraziło.
- Chrzań
się – warkną Jung-Su. - Jesteś do bani.
*
* *
- Wiesz,
nie było aż tak źle – stwierdziła Cheon-Sa.
Szli
przez Seongsan-dong, w kierunku domu Cheon-Sa. Księżyc świecił
jasno, a chmury płynęły nisko nad ulicą.
- Nie
licząc tych niebieskich drinków – stwierdził Jung-Su.
- Kto
je w ogóle zrobił? I z czego?
- Kto
pyta nie błądzi – Jung-Su podrzucał torebkę Cheon-Sa w górę i
śmiał się pod nosem. - Tak je nazywają.
- Dlaczego?
Cheon-Sa
powoli przyzwyczajała się do grubej krotko Jung-Su która sięgała
jej prawie do kolan. Była ciepła, długa i puchata. W sam raz na
zimną noc.
- Bo
po spożyciu musisz się pytać o drogę powrotną – kopną leżącą
na chodniku puszkę. -Jeśli będziesz w stanie się pytać.
- Precz
z drinkami. Było fajnie.
Przystanęła
na chwilę. Organizm Cheon-Sa nigdy nie słyną z przyswajalności
alkoholu. Po jednym kieliszku było ok, po dwóch dało radę, ale
kto widział by pić trzy szklanki pod rząd!?
- Mówisz
tak, tylko dla tego, że tamten chłopak ci się spodobał – żalił
się Jung-Su.
- Który?
- Białe
włosy, zielone soczewki, umięśnione ciało i twoje maślane
spojrzenie – gestykulował wymachując rękoma na chybił trafiał.
- To – wskazał na swoje oczy. - Widzi wszystko, Bi-Nal.
- Nie
prawda!
- Jakbym
cię stamtąd niewyciąganą, to byś zaczęła się ślinić.
- Ej,
nie był wcale taki przystojny. A przynajmniej nie tak, jak
najprzystojniejszy chłopak którego znam – uśmiechnęła się a
na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Jung-su nie wiedział,
czy to przez alkohol czy jakieś miłe wspomnienie.
Byli
już nie daleko. Widzieli już rysujący się w oddali zarys domu.
Uliczka była wąska i pusta, mieszkania Cheon-Sa znajdowało się na
jej końcu. Żółte okna kontrastowały z ciemną nocą.
- Kogo
masz na myśli? - Jung-Su zatrzymał się przed bramą.
- Jak
to kogo? Alex'a Kwang.
- On
był gejem.
- Przystojnym
gejem.
Roześmiała
się w niebo głosy. W takim stanie nawet nie rozpoznawała, że to
był jej głos. Pomyślała jedynie, że jeśli to jej własny
śmiech, to jest okropny.
Jej
myśli podryfowały w kierunku innego wspomnienia niż Alex Kwang i
jego tęczowe włosy. Na przeciw Ju-Won'a, któremu przez cały
wieczór rzucała mordercze spojrzenia i ku Jung-Su który kręcił
tylko na to głową: Chrzań go, Bi-Nal. Tak tylko dajesz mu
satysfakcje.
Cheon-Sa
chciała tak zrobić, ale nic nie mogła poradzić na to, że w
myślach torturowała go na najbardziej wyszukane sposoby. Oj a
takich znała wiele -z telewizji oczywiście.
Crystal
czyniła to samo. Wpatrywała się nieprzerwania w Cheon-Sa i
mordowała skrytych fantazjach. Trafiła kosa na kamień, myślała
zacierając ręce - gdzieś między jednym a drugim zdaniem piosenki
śpiewanej przez Ju-Won'a.
Miał
przyzwoity głos, nawet dobry. Ale śpiewając do rozhisteryzowanego
tłumu:
„Zakochałaś
się we mnie, zakochałaś się we mnie
Roztopiła
cie moja słodka miłość
Zakochałaś
się we mnie, zakochałaś się we mnie
Zaczarowało
cię moje spojrzenie
Spójrz
w moje oczy, zakochałaś się we mnie
Spójrz
w moje oczy, zakochałaś się we mnie”**
Nie
podbijał jej serca. Nawet po dziesięciu niebieskich drinkach,
kategorycznie nie! Bo była by wtedy dwa metry pod ziemią, ale to
już inna kwestia.
Zamilkła
i ukradkiem spojrzała w stronę Jung-Su. Czubkiem buta odrzucał z
drogi kamyczki. Zastanawiała się nad tym, co by powiedział, gdyby
wyznała mu co przypomniało jej się podczas sytuacji przed klubem.
Byłby zły, czy wciekły?
- Jung-Su
– zaczerpnęła powietrza. -W tedy, przed klubem pomyślałam o
Chang-Min'gu.
Zamarł.
- Po
co to roztrząsać Bi-Nal - ostrożnie warzył każde słowo. -
Jedyne o czym mogę cię zapewnić jest to, że obaj są siebie
warci.
- Ja
o tym wiem. Tylko pomyśl Jung-Su, że wtedy to ja stałam po drugiej
stronie...
- Za
to ja nadal jestem na tym samy miejscu - przerwał jej swoim szeptem.
- Co?
- Nic
– Jung-Su włożył w jej ręce torebkę i oddalił się o kilka
metrów - Wyśpij się porządnie. Przyjdę po ciebie o piętnastej.
Pomachał
jej na pożegnanie.
Cheon-Sa
długo stała dworze obserwując jego oddalającą się sylwetkę.
Gdy znikł już całkowicie, w głowie ukazał jej się ponownie ten
straszny obraz. Złote liście drzew, jesienny chmurny dzień i łzy
palące twarz niczym kwas.
Głęboko
zaczerpnęła powietrza i odgoniła złe myśli.
- Co
było i nie jest nie pisze się w rejestr – szepnęła. - Walcz
Cheon-Sa – dodała równie cicho.
__________________________________________________________
*3 500KRW -Przeliczając na PLN suma wynosi około 10 zł.
**
zaginęłaś ostatnio -,-
OdpowiedzUsuńa ja myślałam, ze jak utrzymałaś nn codziennie jak ostatnio... a ja zaglądam i dupera za przeproszeniem ;P
dziekuję za koma na moim bloogu i odwiedziny, bo w sumie dawno Cię nie było w tym blogowym świecie ;) hmmm pytasz o ten czas no jakoś muszę wszystko ze sobą pogodzić ^^
co do Twojego opowiadania, nie że ten... ale albo ja wyszłam z formy, albo mi się dziś jakoś wyjątkowo nie podobało ;p
przepraszam za moją surowość, ale serio..
ale podobało mi się to, ze trochę było dziś poezji ;)
Aaa! Nazwała go chamem! Aaa! Wreszcie!
OdpowiedzUsuńCo oni wszyscy z tym Szekspirem? xd
I te ciche aluzje Jung-Su, które po prostu rozwalają... *-*
Pomijając pierwsze reakcje... Zaczynam łapać, że zostawił ją chłopak.I zapamiętałam nawet, kim jest Jung-Su, Ju-Won i Hana. Jestem z siebie dumna. I z ciebie też, bo pomimo zjadania literek, podoba się. :P
Co do mnie - obecnie jestem na etapie dodawania fabuły do głupoty bohaterów. Trzeba ogarnąć im trochę życie, bo na razie to wszyscy nawzajem się zabijają. xd
Jeśli chcesz, zapraszam do mnie na rozdział VIII, świeżo wstawioony :P
Usuńczytając te opowiadanie, nie dość, że się nauczę ciekawych imion to jeszcze walut :D
OdpowiedzUsuńmi się podoba :)
Pozdrawiam :*
W dalszym ciągu nie wiem kto jest kto, ale już wiem kto jest dziewczyna a kto chłopakiem :D zawsze postęp... No i rozróżniam główną bohaterkę. Ogólnie rzecz biorąc, w tym fragmencie postawiłaś na odczucia i widoki. Właściwie nie ma opisu zdarzeń tylko opis tego co w tym czasie bohaterka widziała. Nie jest to błąd, wprowadza taki nastrój pogubienia. Jakbyś przebywał w bardzo ciemnym pomieszczeniu, we mgle, widzisz tylko strzępy kształtów i teraz zgaduj co oni robią. Ciekawa stylistyka, mam tylko nadzieję że nie będziesz tak ciągnęła za długo, bo trzeba też trochę rozjaśnić, opisać fakty.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się określenie na Cheon-Sa po dziesiątym drinku...
OMG, fucktycznie zapomniałam o tym, że prowadzę bloga. I zapomniałam, o tym że miałam do Ciebie wpadać XD
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się nie obraziłaś. W każdym razie... Jeżeli pozwolisz nadrobię zaległości w czytaniu twojego bloga w ciągu dwóch tygodni. Ehhh... Straszenie przepraszam!!!