niedziela, 25 maja 2014

Rain Song - Rozdział VIII

      - Wciąż nie wiem czy to no pewno jest dobry pomysł – oświadczyła Cheon-Sa.
      Jung-Su skrzyżował ręce na piersi by ukazać swoje oburzenie. Od samego początku był zdenerwowany. Reagował na każdy, najmniejszy podejrzany dźwięk. Jakby się czegoś obawiał... albo nie wyspał porządnie.
      - Może powinnaś powiedzieć to wcześniej?
      - Na pewno o tym wspomniałam.
      Stali w długiej kolejce do kasy w supermarkecie. Cheon-Sa przyciskała do piersi metalowy koszyk wypchany wszystkim co zgarnęli po drodze. Od dziesięciu minut czekali aż będą mogli się rozpakować,  przeliczyć, zapłacić i wyjść. Czekali a kolejka nawet nie miała zamiaru się zmniejszyć.
      W Cheon-Sa rosło współczucie gdy odwracała się i widziała drugi koniec kolejki, równie długi.
      - Czy dzisiaj jest jakaś wyprzedaż?
       Jung-Su zastanawiał się przez chwile.
      - Raczej nie – powiedział w końcu. - Ale może ogłosili globalną katastrofę?
      - Zdecydowanie za dużo komiksów Jung-Su. Zdecydowanie za dużo.
      Chłopak uśmiechnął się krzywo.
      - Czyli nie mowy o tym, żebyśmy tam zaszli i coś sobie kupili?
      - Ah, nie wiem Jugn-Su – wzruszyła ramionami. - Zawsze możemy się przejść. Tylko czy wystarczy nam czasu.
      - Wiesz – spojrzał na zegarek. Cheon-Sa nadal nie mogła wyjść ze zdumienia, że w takich czasach on nadal nosił zegarek. Ba, on się z nim nie rozstawał, a był to zwykły przedpotopowy zegarek ze srebrną tarczą i wskazówkami – Delikatnie mówiąc, już jesteśmy spóźnieni.
     - Mówiłam, że to był zły pomysł.
     - No właśnie, że nie mówiłaś. Jak zaoferowałem żebyśmy poszli do sklepu to tylko skinęłaś głową.
     - Na pewno mówiłam. I to z kilka razy...
     - Brakuje nam mleka.
     - Co?
     - Nie wzięliśmy mleka - Jung-Su wskazał na napełniony po brzegi koszyk.
     - Nie no porostu świetnie.
     Położyła koszyk na końcu lady. Kolejka powoli się zmniejszała. Cheon-Sa obstawiała, że jeszcze około dziesięciu minut i będą mogli wyjść z tego dusznego sklepu.
Szczerze nienawidziła tłumów i braku dostępu do świeżego powietrza.
      - Po prostu tu zostań. Zaraz będę z powrotem – i znikną w alejce z nabiałem.
      Teraz pytanie, czy brakuje nam tylko mleka, pomyślała Cheon-Sa.
      Z kieszeni dżinsów wyjęła telefon i spojrzała na wyświetlacz. Była ciekawa jak długo stoją już w tej kolejce.
      - Dziesięć po czwartej! - zakryła dłonią usta. O ile dobrze pamiętała, wyszli z domu o piętnastej... więc jak?
      Następne sekundy zdawały się dla Cheon-Sa wiecznością. Powoli sunęła koszykiem po ladzie, co raz bliżej  ekspedientki. Przed oczami miała tylko zegarek. A Jung-Su szukał tego mleka i szukał.
      - Nie uwierzysz! - Zaskrzeczał Jung-Su tuż przy jej uchu.
      Cheon-Sa zerknęła na niego.
     - Czy ty o to mleko musiałeś walczyć? - Zakpiła.
     - Nie – zaprotestował. - Ale miałaś racje.
     - W czym?
     - Mają zniżkę na nabiał. Zapłacimy całe 500 won* mniej.
     - Wiec może zrobimy zapasy mleka na cały rok – w jej glosie słychać było rozbawienie i sarkazm. Jung-Su od razu wyłapał to drogie. Przez zaparowane szkła skarcił ją spojrzeniem. - To tylko 500 won Jung-Su.
      - Nie, to aż 500 won.
      Machnęła na niego ręką i zaczęła wypakowywać zawartość kosza. Jeśli stanie w tej okropnej kolejce wydawało się wiecznością ta jak długo zajmie nam to, pomyślała.
      Zmarszczyła lekko brwi. Tak długo musiała czekać ściśnięta przez obcych ludzi a teraz to, tupnęła nogą i wykrzywiła usta. Czego w tym koszu nie było. Jadalne fiołki, kandyzowane i doskonale fioletowe, przypominały włosy Alex'a Kwang gdy powoli schodziła nich farba. Przyprawy, całe tony korzennych przypraw, opakowanie rozpuszczalnej kawy, jaja, litr albo dwa świeżej śmietanki, serek mascarpone, mąka i mleko. Mleko które Jung-Su przyciskał do piersi jak największy skarb.
      W CML już nie było tłoków. Cheon-Sa aż odetchnęła ulgą na ten widok, miała wrażenie, że powietrze jest wręcz namacalne.
      Domniemany zespół, w którego kompetencje Cheon-Sa szczerze wątpiła, siedział na białej kanapie.   Rozleniwieni prowadzili między sobą poważną konwersację o bzdetach. Ju-Won, którego Cheon-Sa od razu znielubiła, wydawał się leniwy i pusty. Jego uśmiech albo też sekundowy grymas twarzy - jak zwał tak zwał - i nieobecne spojrzenie samo za siebie mówiło, że ma pstro w głowie.
Szybko ogarnęła wnętrze. Przy sofie było ich tylko troje, czwarty siedział przy barze majstrując coś przy telefonie. Albo telefonopodobnym czymś.
      - Cześć – rzucił mu oschle Jung-Su. Chłopak jedynie od machną mu ręką na powitanie.
      Ciekawe czy w ogóle wie komu macha, pomyślała. Czuła się dziwnie, to nie było miejsce dla niej. Była tu obca. Każdy z tych chłopców, Joeng-Rin i Ahjussi tworzyli jedną wielką rodzinę. Cheon-Sa była jak piąte koło u wozu, przynajmniej sama się tak czuła.
      Plastikową torbę z zakupami położyła na kuchennym blacie. Jung-Su po kolei chował swoje skarby do lodówki, półek i szafek. Pozostawił tylko nieliczne. Cheon-Sa zgadywała, że to są składniki na specjał dnia.
      - Co to będzie? - spytała. Czerwony fartuch zawiązała w pasie i spięła włosy. Była zwarta i gotowa do pomocy.
     - Mus z białej czekolady. Odważysz się spróbować?
     - Zjem. Nieważne jak będzie wyglądało, czy smakowało. Zjem dopóki będzie miało w nazwie czekoladę.
     - Do odważnych świat należy.
      Kolejne minuty mijały im w ciszy.
     Cheon-Sa od zawsze zazdrościła Jung-Su jego talentu. Czego by nie próbował ugotować czy upiec to i tak było idealne. Od zawsze tak było. Miał zapewnioną przyszłość bo miał złote ręce. Widział jak obchodzić się z delikatnymi potrawami i słodkimi ciastami. A Cheon-Sa było jak jego przeciwieństwo.
      - Gotowe – oparł dłonie o blat i podziwiał małe białe filiżanki pełne aromatycznego kremu. Zajrzała mu przez ramie. Widok przysłaniały jej jego włosy i kark. Skura Jung-Su pachniała jak deser. Trochę cynamonu, skórki od pomarańczy i aromat gorzkiej czekolady. - Teraz na dwie godziny do lodówki.
      - Chociaż raz w życiu zrób coś co będę mogła zjeść od razu.
      - Mogę ci zrobić naleśniki. Ale konfiturą już sama je posmarujesz.
      Cheon-Sa zarzuciła mu rękę na ramię, drugą odgarnęła jego czarne kosmyki z okularów.
      - Zostawisz mnie samą z tak trudnym zadaniem?
      - Bo tak ci się spieszyło, że nie zaszliśmy do sklepu z komiksami.
     To oczywiste, że mu zabroniła. Sklep z komiksami, spożywczak czy nawet kafejka internetowa, trudno go wyciągnąć z każdego miejsca gdzie było coś do czytania gdziekolwiek by to nie było i choćby miał być to skład spożywczy coli. W tej chwili przypomniało jej się coś ważnego. Dotyczyło to czytania i cytatów, miała coś sprawdzić w internecie.... coś wspólnego z cytatami. Ale co?
      Włożyli filiżanki do lodówki.
      - Znasz naszą specjalność?
      - Naszą? - Skarciła go wzrokiem. - Spoufalasz się z nimi? Jung-Su to głupota...
      - Wcale, że nie – jego oczy w jednej chwili zrobiły się stalowe i nieprzejrzyste. Bombardował ją spojrzeniem. Pierwszy raz widziała u niego taką reakcje. – Powinnaś chociaż na chwile wyrwać się ze swojego świata – błysk jego oczu ją niepokoił.
       - Jung-Su...
       -Zawsze sama – kontynuował. - Żaden człowiek nie jest tak skonstruowany by móc podołać wszystkiemu w pojedynkę. Ludzie będą ci kiedyś potrzebni Bi-Nal. A nawet jeśli nie Bi-Nal to Cheon-Sa na pewno. Odtrącaj przyjaciół tak dalej a na pewno nie będziesz miała się do kogo zwrócić gdy będziesz potrzebowała pomocy. Ja zawsze tu będę a przynajmniej chcę ale nie mogę ci tego obiecać, Hana też. Su-jin, możliwe, że już niedługo zniknie z naszego życia, bo ma własne. To przed nimi właśnie powinnaś otworzyć swoje serce. Gdy nas nie będzie, zostaniesz sama, chcesz tego do cholery? Czy przez jedną osobę, całe życie chcesz spędzić samotnie...
       - Jung-Su! - Wreszcie go przekrzyczała. Przez całą jego tyradę Cheon-Sa otwierała to zamykała usta chcąc coś powiedzieć i mu przerwać. Teraz jej się udało.
      To jego zimne spojrzenie, niemalże stalowe sprawiało jej ból. Aż serce jej się ścisnęło. Był dla niej starszym bratem, przyjacielem i nigdy się nie kłócili. Coś zaczęło się sypało.
      - Po prostu już przestań Jung-Su.
      Pokręcił głową i spiorunował ją całą. Poczuła dreszcze aż w koniuszkach palców.
      - Jasne. Zostawmy to tak jak teraz. Niech życie płynie dalej a jednorożce latają po niebie.
      - A może by tak bez sarkazmu?
      - Jasne.
      Wyszedł.
      Odwrócił się na pięcie i wyszedł, jakby nigdy nic. W drzwiach stał Ju-Won oglądając się za siebie.
       Leniwe spojrzenie jakie jej rzucił skrzyżowało się z ironicznym uśmiechem i popędziło prosto na nią.  Zabolało jeszcze bardziej. Ukuło w sam środek serca. Bo Jung-Su w najprawdziwszy sposób ją olał i zostawił na pastwę dupka gorszego niż sam Chang-Min.
      - Źle zrobiłem, że nie przyszedłem tu z miską popcornu.
      Ignoruj go Bi-Nal, ignoruj go, powtarzała w myślach jak zaklęcie.
      - Od razu przyjemniej by się oglądało. A teraz to bolą mnie uszy, bo wiesz twój krzyk to tortury, a znam się na rzeczy. Spotkałem kiedyś wokalistę grupy metalowej i jego koci śpiew to nic w porwaniu do twojego wrzasku.
Ignoruj go do jasnej ciasnej Cheon-Sa. Ignoruj!
      - A ten to miał piskliwy głos...
      - Po co tu przyszyłeś? - Nie dała rady. Słowa same wymsknęły jej się z ust, nawet nad nimi nie panowała. Zwróciła się w jego stronę. Miał na sobie czarny t-shirt i zwykłe dżinsy a poruszał się z leniwą gracją. Zwinnie jak kot.
      - Mam do ciebie sprawę – łokciem oparł się o framugę. W tej chwili jego włosy wyglądały tak jakby specjalnie je zmierzwił.
      Cheon-Sa już chciała się odezwać gdy ugryzła się w język.
      Po co w ogóle się z nim zadawać? Czy to nie Jung-Su powiedział, że Ju-Won nie jest wart jej fatygi? Tak, to właśnie powiedział Jung-Su. A teraz kazał jej się z nim zakolegować?
      - Sprawę – prychnęła pogardliwie. Podwinęła rękawy koszuli i wzięła się z czyszczenie blatu. Jung-Su po raz pierwszy zostawił brudne miejsce pracy. I wyszedł.
      -Tak sprawę. Wiesz jak wyglądają spotkania AA?
      - Anonimowi alkoholicy? Należysz do grupy spotkań AA? - Cheon-Sa prawie upuściła salaterkę ze śmiechu.  Kto jak kto, ale Ju-Won nie wyglądał na takiego i chyba był za młody. I złego diabli nie biorą.
      - Aż takie złe masz o mnie zdanie? - pokręcił głową. – Nie. Ale mają czasami taką lekcję „Przyprowadź przyjaciela”.
      - Zostaniesz jeszcze chwilę a sama znajdę się w takiej grupie.
      - Nietypowy komplement...
      - Bo to nie był komplement. Słuchaj, możesz mówić jaśniej?
      - Dobrze kotku – odparł z uśmiechem. Cheon-Sa opanowała jednosekundową żądzę mordu na słowo „kotek” w jego ustach. Gorzej, to było do niej. Spokojnie jakby nigdy nic dalej wkładała do zlewu półmiski. - Jest taka sprawa, że jutro czyli w niedzielę idę na grupową randkę. Muszę przyprowadzić przyjaciela kobietę jako towarzysza. Powiedziałaś, że nikogo nie masz, więc jak?
Aż ja zatkało.
      - Gdzie chodzisz w niedziele?
      - Na grupowe randki – odparł od niechcenia. - Osoby tam spotkane to bardzo dobra jednodniowa przygoda.
      - Tak jakby pozycja wokalisty w zespole i koncerty w CML ci nie wystarczały do wyrywania dziewczyn.
      Zaczerpną głęboko powietrza.
      -To małolaty, wolą lśniących idoli których idealizują. Jestem prawdziwy i to im przeszkadza.
      - Jasne.
      - Nie wierzysz mi?
     - Jesteś dupkiem i wczoraj ewidentnie Jung-Su kazał ci spadać na molo...
     - Jung-Su właśnie cię olał – dodał a jego słowa raniły. - Idziesz czy nie? Jeong-Rin nie może a innej dziewczyny która by mnie fizycznie nie pociągał nie znam.
      -To może pora poznać.
      Ju-Won zachichotał. Stał tam z rękoma w kieszeni i nonszalanckim uśmieszkiem.
      - Jesteś głupi... - to co teraz nastąpiło było niespodziewane i stało się w jednej krótkiej chwili.
      Cheon-Sa odkręciła kran, chciała umyć naczynia. Ale woda - ta przeklęta woda - była pod zbyt wysokim ciśnieniem i … Cheon-Sa nie potrafiła zatrzymać jej naporu na jej własną koszulę i twarz. Słyszalny był tylko jej pisk i śmiech Ju-Won'a.
      Zgięty w pół, stał na środku kuchni. Gdy się wyprostował był już poważny, rozbawienie znikło z jego twarzy. Odkrzykną i skoczył Cheon-Sa na pomoc.
      Woda lała się jak opętana, na wszystkie strony kuchni. Nienawidzę wody, nienawidzę deszczu, nienawidzę wszystkiego co mokre i zimne, krzyczała w duchu.
      - Trzeba to zakręcić – Zawołała.
      - Czego to ty nie powiesz!
     Wyciągną ręce by zatrzymać groteskowy prysznic, mimo to zimna woda chlusnęła prosto na jego koszulkę i  twarz. Nie przestawała napierać na ich oboje, strumienie rozpryskiwały się po całej kuchni jak fontanna. Cheon-Sa domyśliła się, że w tym ich ślimaczym tempie niczego nie wskórają. Tym bardziej, że woda zbierała się na posadzce na której stali i powodowała ślizgawicę.
      Cheon-Sa uderzyła w jeszcze większy pisk, woda uderzała prosto w oczy. Ju-Won się z niej śmiał aż wreszcie  zdołał dostać się kranu i zakręcić dopływ wody.
      - Niezły prysznic co?- Ju-Won zachichotał. Zwinnie wskoczył na blat komody. - Wyglądasz jak szczeniaczek – powiedział i zlustrował ją całą począwszy od butów a skończywszy na mokrych włosach. - Jak szczeniaczek w staniku w serduszka.
      Otworzyła szeroko oczy i usta, ręce skrzyżowała na piersi.
      - Nie jesteś tylko dupkiem. Jesteś zboczonym dupkiem!
      - A tym masz stanik w serduszka, biały w czerwone serduszka... Auu!
      Kopnęła go w część nogi która prawdopodobnie była piszczelem. Cheon-Sa jednak nie mogła tego stwierdzić, równie dobrze mogła to być kość promieniowa czy jakieś inne cholerstwo. Ot instynktowna reakcja w obronie swojej czci i godności.
      Chciała kopnąć go gdzie indziej, tam gdzie bardziej by bolało, ale tą lekcje biologi pamiętała doskonale i skutki takiego uderzenia też.
     - Kobieto czy ty jesteś rąbnięta?
     - Przynajmniej nie jestem zboczeńcem.
     - Ale to był już drugi raz! - Ju-Won żachną się i zeskoczył z blatu, ochlapując przy okazji wszystko dookoła   wodą z wielkiej kałuży na podłodze.
      - Jak drugi? Nie znam cię na tyle długo by to był to drugi.
      - Dobra koniec – westchną z rezygnacją. – Nie będę już liczył. Może byśmy zawarli rozejm?
      Ukradkiem spoglądał na Cheon-Sa oglądającą mokre sznurówki.
      - Przed rozejmem trzeba mieć spór którego my nie mamy. My się po prostu nie znamy – powiedziała Cheon-Sa.
      - A właśnie, że mamy. - Podniósł rękę do góry i zagiął jeden palec. - Nazywasz mnie dupkiem, co jest nie miłe.
      Cheon-Sa chciała wtrącić, że faktycznie jest nie miłe ale prawdziwe i trzeba się z tym pogodzić ale Ju-Won już zaginał kolejny palec.
      - I nazwałem cię fizycznie nie pociągającą. Powinnaś rzucić się na mnie z pazurami – powiedział i opuścił  rękę
      - Tylko, że ty niczego nadzwyczajnego nie odkryłeś – mruknęła.
      - Tak ale...
      - I nawet jeśli chciałabym ci za to przywalić to nie miałabym jakiegoś wielkiego powodu.
      - Widziałem twój stanik.
      - I za to oberwałeś – Odparła z ledwo widocznym uśmiechem. Jakie to zadziwiające, że nie czuła się przy nim tak obco jak przy innych. Czuła się wręcz swobodnie. Może Jung-Su miał racje i powinna zawrzeć nowe znajomości?
      - Tak, wiem – powiedział półgłosem. - To jak? Rozejm? W tedy jako ukoronowanie naszej zgody poszłabyś odbębnić ze mną zakład.
      -To był zakład? - spytała z coraz większym uśmiechem na wargach. Ku jej zdziwieniu Ju-Won też się rozchmurzył.
      - Jestem kiepski w zakładach – mrukną. - To jak?
      - Jasne – odparła spokojnie i z uśmiechem. Ju-Won wykrzywił usta w podobnym grymasie.
      Oto pierwszy krok do nowej znajomości, pomyślała Cheon-Sa.
      Nie domyślała się nawet, do czego to wszystko doprowadzi.

6 komentarzy:

  1. Łał, jestem zaskoczona. Znajduję tutaj dwie sytuacje z mojego własnego życia. Po pierwsze- kolejki, choć w moim wypadku w Biedronce. mam wrażenie, że pół Polski kupuje w tej Biedronce co ja, a zwłaszcza drące się matki i ryczące bachory, brudni panowie i chichoczące nastolatki. Kolejki w tym przybytku taniego żarcia potrafią zabić... Po drugie, kran. Moi rodzice zabłysnęli i kupili kran który odkręca się w drugą stronę... Od tej pory każdy nasz gość jest mokry po wizycie w łazience. Ja również, bo do takich rzeczy mam pamięć rybki i jestem jeszcze na etapie poprzedniego kranu.
    Nie wiem dlaczego, ale czytając sceny z kranem miałam wrażenie że Ju-Won siedział na takiej wyysokiej szafce, albo jeszcze lepiej w szafce. jak to sobie wyobrazić- bezcenne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ponad godzina w spożywczym - mistrz. xd Czuć się swobodnie przy ledwo co poznanym człowieku - nie doświadczyłam, ale przy ludziach, których się nie lubi zazwyczaj tak jest. Czujesz się swobodnie, bo wiesz, że możesz komuś przywalić i wiesz, że nie weźmie tego do siebie, ale ci odda. :P
    Mam taki kran w kuchni. Zawsze. Normalnie zawsze muszę się ochlapać. Na dodatek ten kran się odchyla i raz był skierowany prosto na mnie. Kto wymyśla takie rzeczy?! xd
    Oh, tajemniczy Jung-Su, co ty ukrywasz... :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ash Cross, wracaj tu do nas! Brakuje mi Cheon-Sa i reszty. Mam nadzieję, że tylko chwilowa przerwa. Daj znać o rozdziale, jak się pojawi. :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiesz, jak się szczerzyłam do ekranu, kiedy zobaczyłam te kochane AshCross u siebie. A, że mam czarne tło w komentarzach, nie wiedziałam, co napisałaś. xd
    Przestrzegam cię, żebyś pod żadnym pozorem nie czytała rozdziałów! Będziesz miała większą niespodziankę na urodziny mojego bloga... ^^ Także przekazuję ci dodatkowy czas na nadrabianie innych blogów. :P
    PS. Rozwaliły mnie te Twoje gify. xd

    OdpowiedzUsuń
  5. Spam w komentarzach komentarzami. Wcale nie...
    Oh, ile razy ja już zabraniałam czytać swojego bloga! Wiem, że to dziwne... xd
    Rocznica wypada w poniedziałek, więc wtedy, kiedy masz zamiar wrócić. :P
    A twoje gify nadal sprawiają, że spadam z łóżka, nie mówiąc już o tej wyciętej scenie. Jak to wycięłaś, z czego? To jest świetne! Tylko wycięłabym (z wyciętej sceny? Czemu nie?) 3 ostatnie słowa, żeby wypadło naturalniej. Poza tym jest bez zarzutu. Na miejscu Cheon-Sa bym mu przywaliła, ale to taki nawyk. :P
    Oj tam, oj tam, porządki... Ja mam tego tyyyle, ale jakoś nie mogę się przekonać. Poza tym, wmówiłam sobie, że miałam pisać rozdziały i to jest na razie moim priorytetem. xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie tylko ty masz pełno gifów. A żeby to tylko gifów... Bo są przecież tacy uroczyyy...:P
    Rozdział z Ju-Wonem? W takim razie będzie się działo... :3
    Jaki tam spoiler, a gdzie reakcja Cheon-Sa? Najbardziej jestem ciekawa, co ona na to odpowie. Ale na to czekam do poniedziałku, prawda? Smuteeeczek. Jak to tak można torturować? Wiem, że rozdział będzie, nawet mam pewien fragment... I nie mogę się doczekać! xd
    Mnie też zaczyna przerażać to, co piszę. A szczególnie to, co napisałam ostatnio. :P
    Na spoilery ode mnie czekamy do poniedziałku, nie ma lekko. Będzie niespodziewajka! Oficjalnie, bo zamieszczone na blogu, spoilery z przeszłości, tylko ja tak potrafię. xd
    Koniec z tym odpisywaniem, hę? Palce odpadają, a ja przez cały dzień zaglądam na bloga i widzę, O! AshCross odpisała. Przynajmniej nabijamy sobie odwiedziny i komentarze. I jakoś przyjaźniej w tych internetach. :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwują