Yonsei
University, był dużym budynkiem. Dla ośmioletniej Cheon-Sa
wyglądał jak zamek. Taki jak z okładkach książek dla dzieci. W
tych zamkach rozgrywały się przygody porwanych
księżniczek, ratowanych przez tajemniczych królewiczów.
Takie właśnie skojarzenie z uczelnią miała Cheon-Sa, po raz
pierwszy ją zobaczywszy.
A
normalnie był to duży i szary budynek, obrośnięty bluszczem.
Za
drugim razem gniotła spódnicę i bawiła się małym pierścionkiem
na łańcuszku. Była tak zdenerwowana, że trudno było to opisać.
Przewodniczący
jury, bezkarnie wykorzystywał to zdenerwowanie. Świńskim
spojrzeniem obłapiał jej odkryte nogi i dekolt.
Cheon-Sa
była osobą wstydliwą. Spódnicę obciągała nieustanie,
zakrywając nagie uda. Profesor jak się znudził to dał za wygraną.
Trwało to jednak długo. Cheon-Sa straciła całą pewność siebie.
Dziś
była w gorszej sytuacji. Su-Jin kategorycznie zabroniła jej wyjść
w spranych dżinsach, które swobodnie wisiały na wieszaku w
przymierzalni.
Sukienka
była za krótka, Cheon-Sa nigdy nie uda się obciągnąć jej tak by
zasłonić całe uda. Postawi zboczonemu profesowi danie sam raz na
stół.
-
Jak myślisz, która ma największe szanse?
Siedziały
w wąskim korytarzu.
Razem
z Cheon-Sa i Su-Jin, było też i sześć innych nieszczęśliwych
dziewczyn. Każda spokojna, opanowana, tylko Cheon-Sa nie. Tak jej
się przynajmniej zdawało.
-
Pani nr.2, 3 i 6 - wskazała kolejno trzy różne dziewczyny. Numerem
1, była dziewczyna delikatnej urody, z włosami ufarbowanymi na
ciemny blond. Biała skromna sukienka i miły uśmiech, ta dziewczyna
miała duże szanse. Dziewczyna siedząca na trzecim krześle była
znajomą Cheon-Sa. Chodziły do tego samego liceum, ale nie znały
się na tylko dobrze by znać swoje imiona. Jedyne co wiedziała to
tylko to, że pani nr.3 była elegancką i dystyngowaną osobą.
Niezadającą się z kim takim jak ona. Dziś nie odrywała swojego
wzroku od ekranu telefonu.
A
numer 6? To nie była już dziewczyna, to była prawdziwa kobieta.
Dama. Biała, koronkowa koszula, elegancka spódnica, przed kolano i
buty na wysokim obcasie. Włosy, czarne jak heban, konkurowały z
bielą aksamitnej skóry. Takie kobiety, można było potkać jedynie
w Gang Nam.
Poczuła
się dziwnie. Jako, że sama nie była osobą atrakcyjną, już przy
Su-Jin czuła się mniejsza i gorsza. A teraz, patrząc na swoje
rywalki, była już przegrana. Na linii startu.
Może
powinna ogłosić walkower.
-
Wątpię. Raczej ta pierwsza.
Wzrokiem
ogarnęła smukłą sylwetkę. Brązowo-rude loki opadały ciężko
na ramiona, długie rzęsy rzucały cienie na delikatnie zarysowane
kości policzkowe. Ta dziewczyna, nie różniła się aż tak bardzo
od niej samej. Sukienka którą miała na sobie, była zwykłą,
obcisłą, czerwoną satyną. Krótszą niż pół uda.
Ale
te kształty!
Panie
Boże, czemu ja takich nie mam? Cheon-Sa, spojrzała spod łba na
długie nogi dziewczyny, zgrabną talie, biodra i obfity biust.
A
żebyś ty... to bardzo złe, nie wolno być zazdrosnym! Cholera, ta
dziewczyna ma wszystko czego mi brakuje. Ukradkiem zerknęła na swój
dekolt. A niech cię szlak, jeśli to ma być sprawiedliwość!
-
Pani Kim Eun-Ji. Może pani wejść.
Rudowłosa,
jak i półnaga, dziewczyna wyprostowała się i ruszyła ku dębowym,
ciężkim drzwiom. Tylko po to by zniknąć rywalkom z oczu.
-
A wiesz co, może masz racje. Jeśli ten stary cap wtedy rozbierał
mnie wzrokiem to zapewne patrzy na wygląd. Nie na inteligencje.
Tylko ja nie chcę...
-
Zakryjesz się płaszczem.
Z
bólem serca ścisnęła w ręce jego róg. Materiał był
przemoknięty. To drugi raz w ciągu tygodnia, gdy nie ma na sobie
ani jednej suchej nitki. Na szczęście włosy już wyschły. Nie
wypadało by przecież pokazać się z mokrymi włosami.
Posłała
swój najjaśniejszy uśmiech przyjaciółce. Dziękuję, że tu
jesteś, Su-Jin, pomyślała. Gdy by nie było przy niej
przyjaciółki, zapewne czekałby ją marny los.
-
Song Cheon-Sa, proszę, pani jest następna. Park Crystal, proszę
się przygotować.
Numer
sześć się tylko odprężyła. Cheon-Sa, ledwo wstała. Nogi
uginały się pod nią, ale była pewna obietnica która ją trzymała
przy równowadze.
Moja
droga mamo. Jeśli mam cię pomścić i pokazać im, że nie jestem
gorsza, to muszę to zrobić i podążać za tobą.
W
drzwiach, oko w oko, spotkała się z równie bladą dziewczyną.
Bledszą niż przed chwilą.
Ej,
Cheon-Sa, daj sobie spokój. Jesteś Bi-Na*, rozumiesz! Walcz i idź
do przodu. Wzięła głeboki oddech, dumnie wypięła pierś do
przodu i przekroczyła próg.
*
* *
-
Twoje potrójne espresso.
Ju-Won
wziął do ręki kawę i rozsiadł się wygodnie na kanapie.Obok
niego usiadła Jeong-Rin.
"CML"
była małą kawiarnią. Beżowe ściany, a'la cappuccino, nadawały
atmosfery. Białe fotele, krzesła, sofy i małe drewniane stoliki a
z okiennic zwisły delikatne firanki... z okiennic bez szyb.
Ale
tak było za dnia...
Ciężko
pracował, by doprowadzić "CML" do idealnego wyglądu
"CML-N". Tłumy były duże więc interes się rozwijał, a
Ahjussi** miał wystarczająco dużo pieniędzy by móc utrzymać
budynek.
Miłe
pomieszczenie nabierało w nocy nowy charakter. Oświetlenie, tylko
na scenie, krzesła jedynie przy barze a sofy i stoliki pozanoszone
do pustego składziku.
-
Kiedy przyjdą chłopcy?
-
Nie mam pojęcia. Mieli być półgodziny temu.
-
Rockowe zespoły lubią się spóźniać, hmm?
-
Tylko ten - nie ukrywał oburzenia.
Oh,
tak. Ju-Won, należał do osób które nie lubiły jak ktoś ich
wystawia do wiatru i każdy o tym doskonale wiedział. On wręcz tego
nienawidził. Chłopcom się oberwie, i to jeszcze jak, nich no tylko
przyjdą. Cholera, ile można.
Zacisną
rękę na szklance tak mocno, że prawie pękła. Wszystko wokół
miało charakter. Ciężkie naścienne dekoracje, ciemne blaty,
żelazna scena. A oni mają jeszcze czelność się spóźniać.
-
Za dziesięć minut muszę iść. Poradzisz sobie? - Jeong-Rin
uśmiechnęła się przyjaźnie. Była jedną z tych dziewczyn, które
można było przejrzeć gołym okiem. I Ju-Won, pewien był jednego,
kochała się w nim.
Widać
to było w jej oczach. Błyszczały niespokojnie spod czarnej
grzywki. Jaśniała, tylko w tedy gdy na niego patrzyła, a on
bezwstydnie zachowywał się tak jakby niczego nie widział. No, ale
co mógł zrobić?
-
Jasne i tak zaraz przyjdzie Ahjussi, chłopcy zresztą też.
-
A Crystal?
Crystal?
Ah tak, jeszcze ona. Przyleciała z USA nie wiadomo po co. Chyba
nawet dopiero wczoraj a już próbowała schwycić go w pułapkę.
Ju-Won pomyślał, że Crystal jest jedyną osobą jakiej w tej
chwili nie chce widzieć.
Niespokojnie
się wyprostował. Crystal napisała mu dziś wiadomość. Zapewniła
go w niej, że przyjdzie ich dziś zobaczyć. Zrobiła to też
wczoraj, tuz przed tym jak przyjechała do jego domu. Na szczęście
był w "CML".
Kiedyś
to uwielbiał, grać i śpiewać właśnie dla niej. Zanim wyjechała
do Stanów i został całkiem sam.
-
Muzyka powinna zapalać płomień w sercu mężczyzny i napełniać
łzami oczy kobiety - mawiała zawsze w tedy gdy kończył jakiś
otwór.
-
To nie muzyka klasyczna, to rock. Nie cytuj Beethovena - Crystal się
zawahała, odgarnęła włosy do tyłu i uraczyła go tylko
uśmiechem. Lubiła cytować innych, czasem miał wrażenie, że nie
ma swojego zdania. Dzięki temu przynajmniej nauczył się wielu
cytatów.
Otrząsną
się ze wspomnień. Co było i nie jest, nie pisze się w rejestr.
Nie chciał się z nią widzieć, ale nic nie mógł na to poradzić.
Prędzej czy później będzie się z nią widywać za dnia jak i w
nocy.
-
Przyjdzie - bąkną.
Jeong-Rin
była pod tym względem najwspanialszą dziewczyną jaką znał.
Tolerowała jego narzeczeństwo jako coś normalnego. A serce pewnie
bolało ją na samą myśl.
-
Ej, Ju-Won! Przyszedł ramen!
-
Min-Soo, szykuj się na śmierć! Jesteś spóźniony już prawie z
czterdzieści minut. - oczy Ju-Won'a zabłyszczały. Nie był to
błysk taki jak u Jeong-Rin, ten był zły, jak stalowe ostrze noża.
-
Każdemu się zdarza. Jeong-Rin zostajesz na występ? - Seung-Joon
ogarną ramieniem spłoszoną dziewczynę. Zdawała się być
czerwona aż po cebulki włosów.
-
Nie mogę - wyrwała się z ramion Sung-Joon'a. - Ale w następną
sobotę będę - Jeong-Rin pochyliła się i spuściła wzrok na
ziemie. Zimne jak lód oczy Seung-Joon'a przeszyły ją gdy tylko
usłyszał zaprzeczenie. To spowodowało, że jej twarz stała się
jeszcze bardziej czerwona.
Seung-Joon
był najprawdziwszym księciem lodu.
-
Seung-Joon, ustaw perkusje, Min-Soo nastrój gitarę i doprowadź te
włosy do porządku - Ju-Won wstał z kanapy i rykną. - A ty
Geun-Chan, na miłość boską zmień te ubrania. Są całe mokre, do
cholery!
-
On się tylko opluł. Zdarza się.
-
No, totalnie. Taki odjazd, na maksa zajebiście było.
-
Zdarza się? Dzieciom do lat pięciu, nie osiemnastu.
Ju-Won
pokręcił głową. Niemożliwe, że to byli jego przyjaciele.
Niemożliwe..
-
No szykujcie się. Macie dziesięć minut do otwarcia Coffee
Mysteriosu Lady - Night!
*
* *
Stała
na środku zielonego dywanu.
Czemu
jestem tu sama? Jak można być samemu na rozmowie kwalifikacyjnej?
Czy to dlatego, tamta dziewczyna wyszła tak szybko?
Nie,
to nie możliwe. Puknęła się w głowę. Jak można mieć takie
głupi myśli.
Po
pierwsze stary cwel, siedzi gdzieś tutaj i tylko czyha. Nie,
Cheon-Sa opanuj się...
Drgnęła.
Obrotowe krzesło za biurkiem właśnie samo z siebie się odwracało.
Nie, ktoś na nim siedział. Rektor?
Czuła
jak w gardle rośnie jej gula. Było ściśnięte do granic
możliwości. Mężczyzna, nie był wcale tym co uprzednio. Ten tu,
był uśmiechniętym od ucha do ucha, młodym i dystyngowanym
człowiekiem.
O
cholera... widząc tylko zmieszanie Cheon-Sa, uśmiechną się
szerzej, kokieteryjnie mrużąc oczy, obramowane rzęsami, których
pozazdrościć mogła każda kobieta. Ale włosy musiał na pewno już
rozjaśniać, stwierdziła z przekąsem.
-
Dzień dobry pani...
-
Song Cheon-Sa - gdy wzrok "rektora" ześlizgną się na
dekolt, odruchowo naciągnęła na całą siebie płaszcz.
-
Oczywiście. Proszę usiąść. A więc nazywa się pani Song
Cheon-Sa - pogrzebał w niebieskiej teczce, wyjmując plik kartek.
Cholera, co to ma być? Ukryta kamera? Rozejrzała się po pokoju
niespokojnie. - Ładnie - uśmiech mógł sobie darować,
stwierdziła. Czy on mnie podrywa? Zagryzła wargę a w ustach
poczuła słodki smak krwi. - Ja jestem Lee Dae-Joon. Dziś zastępuje
rektora, którego zapewne się spodziewałaś. - I znów ten
cholernie ładny uśmiech. Ścisnęła ręce w piąstki.
Szczelnie
okryła się pałaszem i próbowała wykrzesać niewinny uśmiech.
-
A więc masz osiemnaście lat. Wszystko dobrze, uczennicą jesteś
dobrą, same pozytywne oceny. Relacje nauczycieli też są dobre.
Udzielasz się charytatywnie, czynny udział w wolontariacie i pomoc
przy zbiórkach na różnorakie cele. Znajomość języka
angielskiego bardzo dobra... Do Korei przyjechałaś w wieku ośmiu
lat? - Chciała to potwierdzić ale był od niej szybszy. - Nic
dziwnego więc, że językiem angielskim nie masz problemów, skoro
urodziłaś się w Nowym Jorku.
Zamilczał.
Co rusz spoglądał a to na teczkę a to na Cheon-Sa. Zamkną
skoroszyt.
-
Niepokoi mnie brak negatywów. Jaki człowiek nie ma żadnej nagany,
spóźnienia? - Tak który się stara, rzuciła mu zabójcze
spojrzenie. - Pierwszy raz to widzę. Każdy ma swoje wady, prawda?
Cheon-Sa
pokiwała głową.
-
Tak, proszę pana - szepnęła.
-
Też tak myślę - zmrużył kokieteryjnie oczy. Ich spojrzenia
spotkały się ze sobą tylko na kilka sekund, ale zdążyła poczuć
coś dziwnego. Jakby ktoś przyglądał się je duszy. Nonsens.
Cheon-Sa
w popłochu wolała przyglądać się tapecie za nim. Wydawała się
bardzo interesującą tapetą.
-
Co chce pani osiągnąć po studiach na naszej uczelni?
-
Przepraszam, co?
-
Zapytam się inaczej. Jakie ma pani plany na przyszłość?
-
Ahh... Chciałabym zostać psychologiem. Studia na tej uczelni dają
mi duże szanse na spełnienie marzeń. Ponad to chciałabym pomagać
dzieciom które w jakiś sposób są skrzywdzone przez los. Czy nie
sadzi pan, że takie osoby najlepiej zrozumie ktoś kto przeżył
niejedno w swoim życiu?. Wydaje mi się, że ja, jako właśnie taka
osoba, mogę pomóc nie jednej osobie. Nie pomijając niczego,
uczelnia ta wykształciła nie jedną osobą w tej dziedzinie,
chciałabym dołączyć do grona osób, które są absolwentami
Yonsei University.
Po
za tym, chcę dokonać zemsty na osobach które skrzywdziły moją
matkę, dodała w myślach. Gdyby można było zabić spojrzeniem, to
rektor już by zginą. Niestety, on nadal uśmiechał się jak głupi.
No co za cwel.
-
Bardzo dobrze. Psychologia, to z nią wiąże pani przyszłość. A
jaka dziedzina?
-
Psychologa dziecięca - przecież mówiłam, ty głupi... uśmiech
pamiętaj o uśmiechu.
Ku
zaskoczeniu Cheon-Sa, Lee Dae-Joon odwzajemnił uśmiech, ale
wyglądał przy tym szczerze. Nie głupkowato jak przedtem. Wydawał
się... przystojny?
No
nie...
Reszta
rozmowy poszła zwięźle. Cheon-Sa zaschło co prawda w gardle i
potrzebowała czegoś bardzo mocnego, ale nie była już tak
zdenerwowana.
Kawy!
Pragnę kawy.. zakrapianej alkoholem!!!
Nikt
nie próbował gapić się na jej ciało. I całe szczęście, bo
dałaby w twarz nawet rektorowi.
Rektorowi
który nie dość, że był młody i przystojny to powodował
nieprzyjemnie palące uczycie w żołądku swoim wzrokiem, za każdym
razem gdy łapał ją na ukrytych spojrzeniach.
Z
pokoju wyszła na chwiejnych nogach. Pani numer sześć rzuciła jej
jadowite spojrzenie i minęły się w drzwiach. Cheon-Sa udała, że
nie niczego nie widziała.
Minęło
kilka chwil, nim wszystko w sobie poukładała.
Tamte
dziewczyny będą doskonale uświadomione o tym, kto na nich czeka. A
ja? Jedna wielka kicha. Niespokojnie przystępowała z nogi na nogę,
oparta o ścianę pierwszego lepszego sklepu. Su-Jin, zaproponowała
się z kupieniem czegoś "Mocnego".
Dość
tego, skarciła się Cheon-Sa. Przecież to nie była moja wina!
Zagryzła wargę, trochę już pokiereszowaną i zapatrzyła się w
światła nieśpiącego miasta. Od zawsze, o wszystko się obwiniała,
tak po prostu było.
Wytarła
spocone dłonie w płaszcz.
Su-Jin
długo kazała jej na siebie czekać. Pewnie flirtuje ze
sprzedawcą... zła kobieta.
Nie
całe dziesięć minut zajęło Cheon-Sa oddalenie się od sklepu i
wbiegniecie do zatłoczonej, deszczowej ulicy.
Uśmiechała
się nieśmiało do potrącających ją ludzi. Stała prosto, w
prawej dłoni trzymała pantofle, w lewej lnianą torbę.
Miała
ochotę krzyczeć... i napić się kawy, ale to można było dołożyć
na później. Oddech stopniowo się normował, ci co spieszyli się
do domów, mijali ją jakby nic nie wiedzieli. Biegła dalej, boso
przez zimny, mokry asfalt dróg.
Uf.
Przystanęła i zgięła się w pół. Kilku chłopców cicho
gwizdnęło a Cheon-Sa obrzuciła ich morderczym spojrzeniem. Co się
dzieje z tą młodzieżą?
-
Ej!
Co?
Kto to powiedział? Gdzie...
Au...
Cheon-Sa upadła na mokry asfalt z nieznaną siłą. Nagle poczuła
piekący ból nóg.
Chciała
wstać, ale nie mogła. Czyjś ciężar trzymał ją przyciśniętą
do ziemi.
________________________________________________
*Bina - (Kr.) Deszcz. Używane jako imię damskie.
**Ahjussi - (Kr.) Wujek. Nie koniecznie spokrewniony z daną osobą. Najczęściej używane do starszego od nas mężczyzny.
zaskakujesz mnie po raz enty.. i pewnie jeszcze nie raz mnie zaskoczysz :)
OdpowiedzUsuńdziękuję, że nie trzymasz mnie w niepewności ;)
i już powoli akcja idzie do przodu... do jutra?:)
a i ps. chcesz wiedzieć co mam na myśli mówiąc o Twoim pisaniu tajemnica?:)
co raz bardziej mi się podoba ^^
Bolą mnie oczy, jak widzę "róż" i "drug". xd Chyba, że to serio były róże, a nie "co rusz". Może ja się na japońskiej kulturze nie znam. :P Ale nadal jest ciekawie, więc nadal czytam i czekam, kto ją przygwoździł do chodnika. Biorąc pod uwagę, że mokra dziewczyna w krótkiej sukience przechadza się ulicami - mógł to być pierwszy lepszy zboczeniec, ale obstawiam, że będzie inaczej. :P
OdpowiedzUsuńPewnie ze nie zapomnę :) Jak tylko dasz znać....
OdpowiedzUsuńTak nawiasem mówiąc, wszystkie zespoły się spóźniają. Ci co chcą żeby było punktualnie idą do filharmonii. Zespół rockowy którzy przychodzi punktualnie- nie to się nie zdarza. Nawet gdyby od tego zależała Ich kariera...
Co do gramatyki, przecinki sobie skaczą jak chcą. Najczęstszy błąd, serio. U wszystkich. Więcej się w oczy nie rzuca, na maturze by przeszło :D
fabuła....Tak poszarpana ze nie do końca wiem o co chodzi. Widzę tylko emocje, mijają gdzieś zdarzenia. Nie jest to złe, po prostu takie spostrzeżenie że sporą uwagę zwracasz na emocje.
Dzięki za podpowiedź co do imienia :) Sama bym nie zgadła, jestem bałwanem z języków obcych. Swoją drogą, ciekawą masz technikę, skoro robiłaś na niej koszulki :) Ja wszystkiego musiałam się uczyć sama, szkoła nie była łaskawa w niczym pomóc....
Korea? To zwracam honor - zawsze byłam słaba z geografii. xd Mogę ci odkupić kręgosłup, pożyczyć gorset, co tam chcesz. Ważne, że z mojej strony to było planowane zejście z krzesła. Także ten... U mnie też rozdział w okolicach wtorku, ew. w okolicach "późne dzisiaj". :P
OdpowiedzUsuńjeju:) niezwykle piszesz! chociaż nie interesuję się ogólnie kulturą Chin, to uważam, że twoje opowiadania są wspaniałe! To co opisujesz jest wspaniałe! :)
OdpowiedzUsuń